L. Adamczewski, Katastrofy zapomniane i przemilczane. Tragedia w powojennej Polsce
Katastrofy lądowe, drogowe, morskie czy lotnicze. Zdarzają się w Polsce i na świecie bardzo często. Niemal codziennie. Słyszymy o nich w telewizji, czytamy w Internecie. Tak jest już od dawna. Tak też było w PRLu. Jednak okres ten miał to do siebie, że katastrofy zdarzały się, ale bardzo często albo zapomniano o nich powiadomić społeczeństwo, albo robiono wszystko, żeby każdy jak najszybciej o nich zapomniał. Te właśnie zdarzenia w swej najnowszej książce przybliża Leszek Adamczewski.
Z pierwszym kontaktem z książką jest jak z zawieraniem nowej znajomości. Najpierw oceniasz wizualnie. Oczami! I tu „Katastrofy zapomniane i przemilczane” naprawdę mocno zyskują. Przynajmniej w mojej ocenie zyskały. I to z kilku powodów, wszystkich oczywiście dotyczących okładki. Jest ona naprawdę ładna i klimatyczna. Idealnie wręcz komponuje się z tym, o czym będzie „wnętrze” książki. Ponadto jest solidna i trwała, bo do twardej, mocnej okładki, wydawca dorzucił jeszcze obwolutę, prezentującą nawet tę samą grafikę.
A o czym jest sama książka? To pokrótce stara się czytelnikowi przybliżyć sam autor pisząc, iż jest o opowieść o granicy życia i śmierci, o przypadkach, czasie i nieprzewidzianych zdarzeniach oraz splotach okoliczności, które zmieniają losy ludzkie. Tymczasem z bardziej praktycznej strony książka Adamczewskiego jest zbiorem reportaży o niekoniecznie najgłośniejszych i najbardziej tragicznych, ale z pewnością najbardziej intrygujących i najciekawszych (o ile to dobre przymiotniki na określenie ludzkiej tragedii) katastrofach w polskiej historii ostatnich sześciu dekad.
Opowieść autora, którą niestety momentami czyta się topornie, wzbogacają liczne cytaty i relacje naocznych świadków opisywanych wydarzeń. Taka konstrukcja książki pozwala też ocenić, iż Adamczewski musiał wykonać naprawdę masę roboty, ponieważ niektóre z nich są przedrukami z prasy, a to wymagało już kwerend bibliotecznych i archiwalnych. Oprócz tego czytelnik odnajdzie też dużo cytatów z innych opracowań, ale mniej znanych, często będących tylko wydawnictwami lokalnymi. Przy okazji kłuje w oczy jednak brak przypisów i bardzo uboga bibliografia. Co prawda jest to pozycja popularna, ale ta formuła książki wymagałaby raczej troszkę lepszego aparatu badawczego.
Mnie osobiście zabrakło też refleksji na temat opisywanych zdarzeń i ich konsekwencji. Może i specyfika, przyjęta przez autora tego nie dopuszcza, ale zakończenia niektórych rozdziałów aż się o to proszą. Bo bez tego są bardzo mocno „bezpłciowe”, po prostu nudne.
Chwila uwagi należy się też ilustracjom w „Katastrofach zapomnianych…”. Jest ich dużo. Z tym faktem nie da się dyskutować. Jednak wiele do życzenia pozostawia jakość czarno-białych ilustracji, rycin i zdjęć. Czasem jest wprost nieczytelna. Kapitalne są za to kolorowe zdjęcia w książce umieszczone na kredowym papierze.
Jak i w przypadku zdjęć tak i w każdym innym aspekcie książka Adamczewskiego jest pełna kontrastów. Raz zachwyca, by na następnej stronie totalnie obrzydzić dalszą lekturę. Moim zdaniem warto by sięgnęli po nią wszyscy zainteresowani historią powojennej Polski i fani reportaży. Wszyscy inni raczej mogą sobie odpuścić!
Wydawnictwo: Replika
Ocena recenzenta: 4/6
Dawid Siuta