Polski 7TP – niedoceniony czołg

Błędne decyzje, zła organizacja

Wnioski te znalazły potwierdzenie w toku wojny domowej w Hiszpanii, gdzie czołgi lekkie o parametrach zbliżonych do 7TP były dość łatwo unieszkodliwiane przez broń przeciwpancerną. Stąd też zaproponowano pogrubienie opancerzenia 7TP do 40 mm z przodu i 17 mm po bokach8. Według innego projektu nowy czołg oparty o 7TP miał posiadać pancerz o grubości maksymalnej do 30 mm dodatkowo lepiej ukształtowany. Zabieg taki zdecydowanie poprawiłby możliwości bojowe czołgu, który mógłby być wówczas od czoła skutecznie rażony pociskami standardowych armat 37 mm dopiero z odległości około 500 m. Prawdopodobnie kilka (kilkanaście?) tak zmodernizowanych wozów zostało wyprodukowanych przed samym wybuchem wojny, a także już w trakcie działań.

Niestety, zamiast produkować dalej niezłe jednak 7TP (zdecydowanie lepsze od niemieckich Pz I i II, a porównywalne Pz III), nasi decydenci postanowili w ogóle wstrzymać produkcję czołgu, czekając na opracowanie nowej wzmocnionej wersji. W efekcie zabrakło i tych trochę niedoskonałych 7TP jak i następcy 9TP.

Co więcej większość dowódców widziała czołgi w szeregach piechoty, jako jej wsparcie. A do tego ani 7TP, ani nawet 9TP się nie nadawał. Potrzeba by było czołgu średniego, o jeszcze grubszym pancerzu.

Czołg 7TP i jego lepiej opancerzona wersja byłyby natomiast świetne w roli ruchomego odwodu przeciwpancernego, nadawały się do błyskawicznych i zaskakujących uderzeń na czołgi wroga. Najlepiej w ramach szybkich, zmotoryzowanych jednostek piechoty, dział i czołgów właśnie. W planie modernizacji Wojska Polskiego przewidziano nawet stworzenie czterech takich brygad. Przed wojną powstała tylko jedna – 10. Brygada Kawalerii płk St. Maczka, do tego słabo wyposażona i uzbrojona. Drugą – Warszawską Brygadę Pancerno-Motorową powołano tuż przed wojną, a kończono dozbrajać już w trakcie jej trwania.

Było to o tyle dziwne, że generałowie będący w 1939 roku na szczytach władzy, podczas wojny z bolszewikami, kiedy kraj był w o wiele trudniejszej sytuacji gospodarczej, a wojsku brakowało nawet mundurów, potrafili wykorzystać każdą najmniejszą możliwość, by pokonać wroga. Mało kto wie, że podczas wojny 1920 roku Polacy byli prekursorami w wykorzystaniu kombinowanych związków zmotoryzowanych piechoty, wspartych działami i pojazdami pancernymi! 20 lat później  Rydz-Śmigły i wielu innych, jakby o tym zapomnieli.

Zagony na Kowel i Żytomierz w 1920 roku są tego najlepszym przykładem. Jednostki użyte w tych operacjach zgrupowano co prawda doraźnie, mocno improwizując, ale za to okazały się bardzo skuteczne.

Zagon na Żytomierz miał miejsce 26 kwietnia 1920 roku w trakcie wyprawy kijowskiej. Przeciwnikiem wojsk polsko-ukraińskich była na tym odcinku 12. Armia bolszewicka. Celem akcji żytomierskiej było przecięcie linii komunikacyjnych i zaopatrzeniowych Rosjan, którzy otrzymywali dostawy poprzez Husiatyn i Żytomierz. W celu opanowania tego ostatniego utworzono grupę zmotoryzowaną pod dowództwem ppłk. Dąb-Biernackiego. Kombinowana grupa szybka składała się z oddziałów 1. pułku piechoty legionów, kompanii saperów i dywizjonu jazdy. Wyposażono ją w 40  ciężarówek (półgąsiennicowe Fiat i Packard o pełnych kołach), do holowania baterii dział 75 mm użyto ciężarówek Daimler z napędem na cztery koła. Dodatkowe wsparcie zapewniły samochody pancerne Ford FT-B. Korzystając z rozpoznania lotniczego kombinowany oddział szybki w ciągu półtorej doby marszu zajął oddalony o 80 km Żytomierz, wprowadzając sowieckie wojska w konsternację i duże kłopoty.

Replika samochodu pancernego Ford FT-B
Replika samochodu pancernego Ford FT-B
Fot. Wikimedia Commons

Zagon na Kowel pod dowództwem mjr Bochenka to kolejny klasyczny (dzisiaj) przykład użycia zmotoryzowanych wojsk szybkich. Dwa bataliony piechoty, z 26. pp 7. DP, wsadzone na samochody, wsparte prowizorycznie zmotoryzowanymi dwoma bateriami artylerii z 7. dap oraz szwadronem dziewięciu samochodów pancernych Ford FT-B (razem około 1000 żołnierzy i 54 ciężarówki – marek Packard, Berliet i Fiat), dostały zadanie zajęcia Kowla i utrzymania go do czasu nadejścia sił głównych maszerującej piechoty. Kolumna ruszyła około południa 11 września 1920r. z Włodawy, początkowo pod Brześć, następnie skręciła na południe w kierunku Kowla, obchodząc pozycje 58. Dywizji Strzelców z 12. Armii Sowietów. Do miasta dotarła 12 września ok. godz. 14 przebywając 130 km. Improwizowany oddział motorowy poruszał się także nocą, tocząc sporadyczne walki, naprawiając sprzęt i zniszczone mosty na trasie marszu, osiągając średnią prędkość 12 km/h.

Niestety te nowatorskie na ówczesne czasy zasady użycia wojsk zmotoryzowanych szybko poszły w zapomnienie, czy też nawet były marginalizowane w armii. Zarówno za Piłsudskiego, jak i Rydza-Śmigłego, powstawały różne plany stworzenia wojsk szybkich. Do ich realizacji na odpowiednią skalę jednak nie doszło. To jeden z istotnych powodów tak szybkich postępów niemieckich we wrześniu 1939 roku.

Zamiast podsumowania

Brak zmotoryzowanych oddziałów piechoty wspartych czołgami, artylerią i innymi służbami, jak również brak tzw. oddziałów zaporowych (postulowanych m.in. przez gen. Kutrzebę), które wyposażone w zmotoryzowane działa przeciwpancerne, oddziały saperów i piechotę mogłyby powstrzymywać niemieckie (czy rosyjskie) oddziały pancerne był jedną z przyczyn tak szybkiej klęski Wojska Polskiego w 1939 roku.

Najsmutniejsze, że polski przemysł miał możliwości wyprodukowania odpowiedniej ilości niezłych czołgów, większej ilości dział przeciwpancernych oraz samochodów i transporterów zarówno dla dział, jak i towarzyszącej im piechoty. Zabrakło wyobraźni, racjonalnego gospodarowania i umiejętności przewidywania. Nie mówię, że Polska mogła wygrać z Niemcami w 1939 roku. Twierdzę, że gdyby umiejętnie wykorzystano potencjał II Rzeczpospolitej, to Wehrmacht wolniej zajmowałby polskie ziemie. Wtedy, być może Francuzi w imię własnych interesów, podjęliby bardziej zdecydowane działania na zachodzie. Być może Stalin wahałby się nad atakiem na Polskę. Być może historia II wojny światowej wyglądałaby inaczej. Zainteresowanych prawdą o przygotowaniach Polski do wojny zapraszam do lektury książki „Zapobiec klęsce”. Wiele, wydawałoby się oczywistych spraw, prezentuje ona w innym zupełnie świetle.

Ryszard Nowosadzki

 

Bibliografia:

Nowosadzki, Zapobiec klęsce …, Lublin 2017

Szubański, Polska broń pancerna 1939, W-wa 1982

Kozaczuk, Wehrmacht 1933-1939, Warszawa 1978

Jońca, R. Szubański, J. Tarczyński, Pojazdy Wojska Polskiego 1939, W-wa 1990

Zgórniak, Sytuacja militarna Europy w okresie kryzysu politycznego 1938r., W-wa 1979

J.R.M. Butler, Grand Strategy, t. II, Londyn 1957

Chrzanowski, Motoryzacja Wojska Polskiego 1921-1939, W-wa 2007,

Jagiełło, Piechota Wojska Polskiego 1918-1939, W-wa 2005

Pawłowski, Uwaga! Czołgi!, Toruń 2006

Kozłowski, Wojsko Polskie 1936-1939. Próby modernizacji i rozbudowy, W-wa 1974

Wyszczelski, W obliczu wojny. Wojsko Polskie1935-1939, W-wa 2008

Gondek, Wywiad polski w III Rzeszy 1933-1939, W-wa 1978

Magnuski, Produkcja czołgów 7TP, 1935-1936 r., Nowa Technika Wojskowa, nr 12/96

Przypisy:

  1.  J.R.M. Butler, Grand Strategy, t. II, Londyn 1957, s. 25
  2.  M. Zgórniak, Sytuacja militarna Europy w okresie kryzysu politycznego 1938r., W-wa 1979, s. 179-180
  3.  Oryginalna polska konstrukcja mjr inż. Rudolfa Gundlacha pozwalająca na swobodną obserwację zarówno do przodu jak i do tyłu. Peryskop Gundlacha zastosowano w tankietkach i czołgach 7TP. Licencję kupili Anglicy, skopiowali nielegalnie Rosjanie do m.in. T-34. Stał się podstawą dla wszystkich peryskopów czołgowych II wojny światowej.
  4. Odnośnie przebijalności pancerza przez polskie działa 37 mm, dane są rozbieżne. Według danych szwedzkich i fińskiej instrukcji – przy płycie pancernej nachylonej pod kątem 30° od pionu: 40 mm na 300 m, 33 mm na 500 m, 18 mm na 1000 m. Spotykane są również wartości: 40 mm na 500 m; 25 mm na 1000 m. Opracowanie Czołg lekki 7TP – część pierwsza, Militaria vol.1 No.5 – zeszyt specjalny podaje dla płyty pancernej ustawionej prostopadle: 60 mm na 300 m, 48 mm na 500 m, 30 mm na 1000 m, 23 mm na 1500 m, 20 mm na 2000 m.
  5.  R. Nowosadzki, Zapobiec klęsce …, Lublin 2017, s. 110-111
  6.  Żołnierze generała Maczka, Muzeum Tradycji Niepodległościowych, folder wystawy Łódź 2010r
  7.  W. Kozaczuk, Wehrmacht 1933-1939, Warszawa 1978, s. 323
  8.  L. Komuda, Polski czołg lekki 7TP, Typy Broni i Uzbrojenia, nr 21, Warszawa 1973, s. 13

One Comment

  1. Wojtek Michalec

    Dziękuję Panie Ryszardzie N. za artykuł. Jednak teza o „PRL-owskim zakłamaniu” nie została obroniona. Jako czytelnik pragnę zwrócić uwagę na kwestie strategi Kampanii Wrześniowej – przy takim rozlokowaniu polskich sił tzn. przy samej granicy – żadna broń pancerna by nam nie pomogła. Brak obrony opartej na przeszkodach naturalnych. Kiepska łączność – podatna na sabotaż. Słabe siły lotnicze – przewaga powietrzna wroga…

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*