Pospolite ruszenie koronne za panowania Zygmunta III Wazy | Część 2

Po wybuchu w Rzeczpospolitej wojny domowej, która do historii przeszła pod nazwą „rokoszu Zebrzydowskiego”, polityczna rola szlachty koronnej stała się jeszcze większa niż kiedykolwiek w czasie rządów Zygmunta III. Ogromnego znaczenia nabrało także pospolite ruszenie, które w konflikcie tym było naprawdę znaczącą siłą. W artykule tym przyjrzymy się dalszym dziejom expeditio generalis w czasach panowania pierwszego władcy z dynastii Wazów, począwszy od kulminacji rokoszu sandomierskiego.

Czytaj część pierwszą

W kulminacyjnym momencie rokoszu, kiedy mogło się wydawać, że każda ze stron konfliktu dąży do zwarcia, buntownicy rzeczywiście nie chcieli już czekać na nieokreślone uchwały sejmu, którego legalność przecież i tak pewnie by zakwestionowali. W obozie pod Jeziorną przystąpili do sądu nad królem, zakończonego jego prawną detronizacją. Nie zwołano jednak sejmu konwokacyjnego w nadziei, że monarcha „złamie się” pod naciskiem poddanych. Nie wysłano nawet posłów, którzy powiadomiliby Zygmunta o powziętych postanowieniach. Marszałek zjazdu Janusz Radziwiłł, znalazł natomiast czas na opublikowanie kolejnych uniwersałów zwołujących szlachtę pod broń. W kilka dni później decydenci rokoszu podjęli decyzję o marszu na południe, w kierunku Krakowa, najprawdopodobniej po to, by wyprzedzić zdążającego do stolicy Wazę.

Zygmunt III był już wtedy także zdecydowany do orężnej rozprawy z buntownikami. Miał przy sobie armię pod buławą Żółkiewskiego, a dodatkowo z Litwy przybył hetman wielki Jan Karol Chodkiewicz[1]. Nie dysponował już takimi siłami jak przed rokiem, nadal jednak miał przewagę liczebną nad rokoszanami. W dobrej, jak by się mogło wydawać, sytuacji nakazał pościg za armią Janusza Radziwiłła. Spotkanie nastąpiło 29 czerwca pod Warką. Obie armie rozwinęły się do natarcia, ale ich morale były tak niskie, że tylko autorytet któregoś z hetmanów mogłoby ich zmusić do walki. Stanisław Żółkiewski rozlewu krwi bratniej jednak nie chciał i za porozumieniem z hetmanem litewskim i królem, zezwolił na negocjacje. Nie doszły one jednak do skutku, bo rokoszanie chcieli próbą rozmów zyskać tylko na czasie. Opuścili pole bitwy i ruszyli na południe, z zamiarem zajęcia Krakowa. Pościg rozpoczynał się na nowo[2].

Nie trwał jednak zbyt długo. 6 lipca nieopodal Radomia, wojska królewskie dopadły przeciwnika. Żółkiewski raz jeszcze podjął próby negocjacji, jednak jego posłowie zostali uwięzienie przez Zebrzydowskiego. Nadzieja na pokój przepadła. Pozostała tylko siła! Hetmani ustawili swą 8 tysięczną armię pod Guzowem naprzeciwko sił Radziwiłła. Tych ostatnich było nieco mniej- około 6 tysięcy. Bitwa zakończyła się zwycięstwem wojsk królewskich, choć dzielnie stawali w niej pospolici rokoszanie. Uniknięto rzezi, ale i całkowitego rozbicia sił nieprzyjaciela, ponieważ Żółkiewski zabronił ścigać wycofujących się chorągwi buntowników[3]

Prosto z pola bitwy czołowi rokoszanie, choć pobici udali się do Lublina, by odbudować swój ruch. Wojewoda krakowski i podczaszy litewski rozpisali nową elekcję, a Jan Herburt odbudował kasę rokoszową, łupiąc tamtejszych mieszczan i przebywających w obrębie murów kupców. Atmosfera buntu rozprzestrzeniła się nad lubelskim, a nawet ziemiami ruskimi. Dlatego król powziął decyzję o wysłaniu tam hetmana polnego koronnego, który miał pacyfikować powstającą szlachtę i przyciągać do regalistów tych niezdecydowanych. Żółkiewski unikał jednak większych starć zbrojnych i ograniczał się do dyplomacji, choć jego niewątpliwym sukcesem na polu „działań policyjnych” było schwytanie i odesłanie do Krakowa, Jana Herburta- prywatnie własnego szwagra!  W rezultacie jego posunięć, ale też i fiaska polityki Zebrzydowskiego, rokoszanie zgodzili się na mediację arcybiskupa Bernarda Maciejowskiego. Wojna powoli schodziła na dalszy plan- nad Rzeczpospolitą powracał pokój[4]

Arcybiskup Bernard Maciejowski. To właśnie jemu powierzono niezwykle trudną mediację sporze Wazy z rokoszanami

Warto podsumować udział pospolitego ruszenia w wydarzeniach lat 1606-1608. W okresie tym nie doszło do wyprawy generalnej, co warunkowane było również przez częste sejmiki i sejmy. Uczciwość nakazuje jednak zaznaczyć, że zjazdy rokoszowe często przypominały expeditio particularis i gromadziły szlachtę gotową chwycić za broń. De iure pospolite ruszenie nie zostało zwołane, gdyż król nie wydał wici, nakazujących mobilizację. De facto doszło jednak do takiego zjawiska. Nie było ono legalne, ale koniecznie należy je odnotować. Już na początku buntu Mikołaj Zebrzydowski zamierzał oprzeć się na masach szlacheckich i poprowadzić je przeciw królowi. Choć prawo Korony dawało mu uprawnienia do mobilizacji swego województwa to mu nie wystarczyło. Rościł sobie pretensje do zajęcia pozycji „trybuna szlacheckiego” i rozciągnięcia kontroli nad całym krajem. Pospolite ruszenie zwoływał w jego imieniu ten, który prawa do tego absolutnie nie miał- podczaszy litewski. I choć wielu panów braci nie przyłączyło się do tego ruchu, znaleźli się też tacy, którzy swoją szablą wymachiwali przeciwko legalnie wybranej władzy. Mimo, że wzięli udział w walce, niewiele dziś wiemy o ich zdolności bojowej tamtego okresu. Należy też pamiętać, że pospolite ruszenie wsparło także Zygmunta III. Wyprawy ruskie opowiedziały się po stronie regalistów i stanęły na polu niedoszłej bitwy pod Janowcem[5].

Jak wspomniałem powyżej expeditio generalis w XVII wieku, po raz pierwszy zostało zwołane dopiero w roku 1621 i miało związek z toczącą się właśnie wojną polsko- turecką. Aby właściwie zrozumieć rolę wypraw szlacheckich tym konflikcie należy przyjrzeć się jego tłu.

Po śmierci Stefana Batorego i fiasku jego polityki wobec Porty, między oboma państwami zapanował pokój, mącony, co rusz przez najazdy tatarskie na Ukrainę i Podole oraz Kozackie na wybrzeża Morza Czarnego. To właśnie one stały się przyczyną zaognienia sytuacji na linii Kraków- Stambuł[6]. Kiedy w roku 1617 Turcy mieli już dość kozackich napadów, postanowili ruszyć swą armię na Zaporoże, by poskromić butnych poddanych Zygmunta III. Ponieważ i on, i trzon sił Rzeczpospolitej zaangażowani byli w kampanię moskiewską, granicy południowo- wschodniej strzegł tylko skromny korpus hetmana polnego koronnego Stanisława Żółkiewskiego, złożony głównie z pocztów magnatów ukraińskich. Ponieważ nie czuł się on zdolny prowadzić wojny przy pomocy tak niepewnych oddziałów a w dodatku pozbawiony pomocy Kozaków, zdecydował się na pertraktacje. 23 września 1617 nad Dniestrem, pod Buszą (lub Jarugą jak chcą niektórzy historycy) zapadła decyzja o podpisaniu traktatu pokojowego. Strony zobowiązywały się do powstrzymania swych poddanych od najazdów łupieżczych. Dodatkowo Żółkiewski zobowiązał się do wycofania polskiej załogi z Chocimia[7]. Choć traktat ten oddalał zagrożenie kolejnej wojny, było ono ciągle realne.

Rok później Europę zachodnią ogarnęła pożoga wojny, która do historiografii przeszła pod nazwą „wojny trzydziestoletniej”. Choć bezpośrednio nie dotyczyła Rzeczpospolitej Obojga Narodów, Zygmunt III opowiedział się po stronie Cesarstwa, jednego z głównych uczestników konfliktu. Oferując Maciejowi, a potem Ferdynandowi Habsburgowi pomoc, wmieszał się zbrojnie w sprawy Siedmiogrodu- lennika Porty Otomańskiej. To stało się iskrą zapalającą proch niechęci, jaką w Stambule przejawiano wobec Polski. Młody sułtan Osman II, za namowami swych doradców, postanowił rozpocząć wojnę z Rzeczpospolitą, wykorzystując bezpieczeństwo na wschodniej granicy, jakie dał mu pokój z Persją. Zbliżała się więc burza, która w krótkim czasie stać się miała bardzo ważnym sprawdzianem Ne tylko dla samego pospolitego ruszenia koronnego, ale i całego państwa polsko- litewskiego[8]!

Ponadto wewnątrz Rzeczpospolitej także nie działo się najlepiej. Najpierw w województwie krakowskim, a potem i innych, powstawała opozycja i znów grożono rokoszem. Kolejne bunty kozaków tylko potęgowały napięcia wśród magnatów. W całej tej sytuacji próbował sobie jakoś radzić leciwy już Stanisław Żółkiewski[9]. Jego umysł jednak zaprzątały najbardziej sprawy wschodnie. Przez swych szpiegów dowiedział się o planowanej inwazji tureckiej z odpowiednim wyprzedzeniem. Na niewiele jednak zdały się próby ostrzeżenia szlachty, jakie podejmował w połowie 1620 roku[10].

Kiedy w tym właśnie czasie Turcy rozpoczęli zbieranie sił nad Dniestrem, Zygmunt III wydał siłom koronnym rozkaz wkroczenia do Mołdawii i marszu na miejsce koncentracji wroga, by rozbić jego siły jeszcze przed osiągnięciem przez nie gotowości bojowej. Hetman wielki koronny zadecydował jednak o schronieniu się w warownym obozie pod Cecorą, by wzorem Zamoyskiego sprzed 25 lat, stoczyć bitwę obronno- zaczepną. Siły, jakie prowadził były dość znaczne, ponieważ liczyły około 7 tys. żołnierzy a później zostały wzmocnione jeszcze przez poczty magnackie i lisowczyków. Niestety problemem tej armii była niska dyscyplina, co było charakterystyczną cechą polskiego komputu. Dodatkowo Żółkiewski, mimo stosowanych przezeń drakońskich kar, nijak nie potrafił jej utrzymać. Choć w pierwszych dniach oblężenia Cecory Koroniarze bronili się bohatersko, to niesubordynacja magnatów kresowych doprowadziła do odwrotu w taborze[11]. Mimo, że Turcy zrezygnowali z pościgu, Tatarzy szczegółowo obserwowali ruch polskiego obozu. Kiedy na brzegach Dniestru odwrót zamienił się w chaotyczną ucieczką, a „ściany taborów uległy rozerwaniu, Tatarzy zamienili starcie w krwawą rzeź. Żółkiewski, który odmówił ucieczki, padł na polu bitwy a wielu jego świetnych żołnierzy dostało się do niewoli[12]. Korona została bez armii i bez wodzów, którzy mogliby ją poprowadzić. Była, więc prawie całkowicie bezbronna! 

Bitwa pod Cecorą

Klęska cecorska wywarła olbrzymie wrażenie na szlachcie Rzeczpospolitej. Nawet w Warszawie rozpoczęto sypanie wałów, spodziewając się rychłej inwazji. Sejm, zwołany przez króla na listopad 1620, także obradował pod presją wydarzeń na południowym- wschodzie. Panowie bracia obficie sypnęli groszem i uchwalili wielkie zaciągi[13]. Dodatkowo szlachta zgodziła się na pospolite ruszenie[14]. Rzeczywisty wysiłek zbrojny Rzeczpospolitej był ogromny! Na wojnę 1621 roku zaciągnięto około 80 tys. żołnierzy, przy czym armia koronna była odbudowywana prawie od podstaw. Siły zbrojne oddano pod buławę hetmanowi wielkiemu litewskiemu Janowi Karolowi Chodkiewiczowi, jednocześnie tymczasowo odkładając nominację nowych hetmanów koronnych[15]. Sejm liczył także na czynną pomoc Kozaków, którzy dowodzeni przez Piotra Konaszewicza- Sahajdacznego, mieli połączyć się z armią Chodkiewicza na południu kraju[16], gdyż właśnie tam zamierzano zatrzymać wroga.

Armia regularna podjęła monstrualny wysiłek i dzielnie oparła się Turkom pod Chocimiem, gdzie zawarto pokój, który tym razem zadowalał oba państwa. Wielkie zwycięstwo chocimskie nijak nie zostało wsparte przez siły pospolitego ruszenia. W założenia strategicznych expeditio generalis miało pełnić rolę odwodu i zostać rzucone do walnej rozprawy tylko w ostateczności. Warto wspomnieć, że sejm 1620 roku uchwalił pospolite ruszenie całej Rzeczpospolitej, a więc i koronne i litewskie. Okoliczności nieco zmodyfikowały te plany, zmuszając Litwinów do pozostania, w celu zabezpieczenia północnej granicy przed Szwedami. Województwa koronne zaś, miały najpóźniej w październiku stawić się pod Lwowem. Zbieranie wypraw szlacheckich postępowało jednak niesamowicie wolno. Na przykład chorągwie wielkopolskie ruszyły z miejsca koncentracji pod Poznaniem dopiero w dniu 4 października 1621 roku a krakowskie w pierwszych dniach tego miesiąca stały jeszcze pod Rzeszowem[17]. Inne województwa także poruszały się „żółwim marszem”, czym na pewno nie wspierały obronności Rzeczpospolitej. 

Bitwa pod Chocimiem

W momencie koncentracji pospolitaków[1] pod Lwowem oblężenie Chocimia było już skończone a pokój został zawarty. Na nic, zatem zdały się wysiłki szlacheckie. Co było, więc powodem opóźnień w tym procesie? Po pierwsze błąd popełnił Zygmunt III, tak późno wydając trzecie wici[18]. Po drugie zawiniła sama szlachta, która zwlekała z popisami wojewódzkimi aż do zakończenia żniw. Opóźniło to generalną koncentrację i uniemożliwiło wzięcie udziału w działaniach obronnych, do czego szlachta i tak nie miała serca. Jej postępowanie w kampanii tureckiej jeszcze raz pokazało Zygmuntowi Wazie, że nie warto korzystać z tej formacji[19].

Do końca swego długiego królowania Zygmunt III prowadził jeszcze wiele wojen, ale zaprowadził spokój na wszystkich granicach państwa. Niewielki jednak udział w tych wszystkich wydarzeniach wzięło pospolite ruszenie, które niewielkie już miało znaczenie. To miało się jednak zmienić!

Czytaj część pierwszą

Dawid Siuta

Bibliografia:

Źródła:

Akta sejmikowe województwa krakowskiego (dalej ASWK), t. II, wyd. A. Przyboś, Wrocław 1955-1959.

Listy Stanisława Żółkiewskiego1584-1620, oprac. i wyd. J. T. Lubomirski, Kraków 1868.

Pamiętniki do panowania Zygmunta III, Władysława IV i Jana Kazimierza, wyd. K. W. Wójcicki, Warszawa 1846.

Rejestr pospolitego ruszenia powiatu sandomierskiego z 1621 r., wyd. J. Pielas, „Studia i Materiały do Historii Wojskowości” (dalej– SMHW) t. XLI 2004.

Volumina legum. Tom II, wyd. J. Ohryzko, Petersburg 1859.

Opracowania:

Augustyniak U., Historia Polski 1572-1795, Warszawa 2008.

Bardach J., Leśnodorski B., Historia ustroju i prawa polskiego, Warszawa 2005.

Besala J., Stanisław Żółkiewski, Warszawa 1988.

Majewski R., Polski wysiłek obronny przed wojną chocimską 1621 r., SMHW, 1961, t. VII.

Markiewicz M., Historia Polski 1492-1795, Kraków 2009.

Pajewski J., Buńczuk i koncerz. Z dziejów wojen polsko- tureckich, Warszawa 1978.
Korzon T., Dzieje wojen i wojskowości w Polsce, t. II, Kraków 1912.

Podhorodecki L., Chocim 1621, Warszawa 1988.

Podhorodecki L., Kampania chocimska1621 roku, SMHW, 1965, t. XI, s. 62-66.

Podhorodecki L., Stanisław Koniecpolski 1592-1646, Warszawa 1978.

Polskie tradycje wojskowe T. I, red. J. Sikorski, Warszawa 1990.

Wimmer J., T. M. Nowak, Historia oręża polskiego 963-1795, Warszawa 1981.

Wisner H., Rokosz Zebrzydowskiego, Kraków 1989.

Wisner H., Zygmunt III Waza, Warszawa 2006.

Przypisy:

[1]Żołnierz pospolitego ruszenia . Słownik języka polskiego, pod red. W. Doroszewskiego.

[1] Choć Chodkiewicz przybył tylko z malutkim oddzialikiem, jego autorytet mógł więcej zdziałać niż szable żołnierskie. Był to przecież, prawie legendarny już, pogromca Szwedów spod Kircholmu.

[2] J. Besala, Stanisław Żółkiewski, s.172-173.

[3] Tamże, s. 174; H. Wisner, Rokosz Zebrzydowskiego, s. 70-72.

[4] Na razie tylko spokój wewnętrzny, ponieważ na północnej granicy Inflant już gotowa była armia szwedzka, która w lipcu 1608 dokona inwazję na tę prowincję. Jednocześnie też trwały niepokoje w Rosji, gdzie czynnie angażowały się siły polskie i litewskie.

[5] Tamże, s. 3, 25, 49,55, 70-71.

[6] W późniejszych latach panowania Zygmunta III była to już linia Warszawa- Stambuł.
W 1596 roku do Warszawy została przeniesiona rezydencja królewska, łącznie z szeroko pojętym „dworem”, co było symbolicznym przeniesieniem stolicy!

[7] J. Pajewski, Buńczuk i koncerz. Z dziejów wojen polsko- tureckich, Warszawa 1978, s. 67-68. T. Korzon, Dzieje wojen…, t. II, s. 196.

[8] J. Pajewski, dz. cyt., s. 72; J. Wimmer, T. M. Nowak, dz. cyt., s. 383-384; L. Podhorodecki, Chocim 1621, Warszawa 1988, s. 14-15.

[9] W 1618 roku na jego głowę posypały się gromy ze strony szlachty i magnatów ruskich. Były one odpowiedzią za uporczywe najazdy tatarskie, przed którymi szczupłe siły zaciężne pod buławą Żółkiewskiego nie umiały Ukrainy ochronić. W tym samym roku król nadał mu też wakującą od śmierci Zamoyskiego, buławę wielką koronną a także pieczęć większą po śmierci, Feliksa Kryskiego.

[10] Stanisław Żółkiewski do Tomasza Zamoyskiego z Żółkwi, 23 lipca 1620, Listy Stanisława Żółkiewskiego1584-1620, Kraków 1868, s. 145-147. R. Majewski, Polski wysiłek obronny przed wojną chocimską1621 r., SMHW, t. VII, Warszawa 1961, s.5.

[11] Szczególnie zły wzór dali żołnierzom Korecki i Kazanowski, którzy pierwsi zbuntowali się przeciwko władzy hetmana.

[12] W jasyr trafili min. Stanisław Koniecpolski- hetman polny koronny i zięć Żółkiewskiego, syn hetmana wielkiego- Jan, a także wielu rotmistrzów jak Mikołaj Struś, Samuel Korecki i Marcin Kazanowski.

Zob. L. Podhorodecki, Stanisław Koniecpolski 1592-1646, Warszawa 1978, s. 95-98; J. Wimmer, T. M. Nowak, dz. cyt., s. 386-387; Polskie tradycje wojskowe T. I, s. 268-269.

[13] VL, t. III, s. 178-179, 187-198.

[14] Tamże, s. 176-178.

[15] R. Majewski, dz. cyt., s. 8.

[16] VL, t. III, s. 181.

[17] Akta sejmikowe województwa krakowskiego (dalej ASWK), t. II, wyd. A. Przyboś, Wrocław 1955-1959, s. 1.

[18] Choć pierwszy uniwersał został opublikowany już w styczniu 1621 roku, trzecie wici monarcha wydał dopiero 8 miesięcy później- w połowie sierpnia.

[19] L. Podhorodecki, Kampania chocimska1621 roku, SMHW, t. XI, Warszawa 1965, s. 62-66.

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*