Relacje Edwarda III z jego wojskiem na wybranych przykładach

Stosunek wodza do żołnierzy to jeden z najistotniejszych elementów mających wpływ na powodzenie na wojnie. Dobre relacje między przywódcą a jego podwładnymi pomagają utrzymać dyscyplinę oraz napawają żołnierzy zaufaniem wobec swojego wodza, dzięki czemu wyruszają oni do bitwy z nadzieją na zwycięstwo i nie wahają się wykonać nawet najbardziej zaskakującego rozkazu. Zastanówmy się jak wyglądały te relacje w jednej z najlepiej zorganizowanych armii średniowiecznej Europy – wojsku, które pod Crécy ścięło kwiat francuskiego rycerstwa.

Edward III
Fot. Wikimedia Commons

Czternastowieczna armia angielska stanowiła dobrze zorganizowaną machinę wojenną. Masy piechoty uzbrojone w większości w legendarne walijskie łuki oraz dobrze opłacane rycerstwo niestroniące od walki pieszej, tworzyły świetną strukturę, dobrze spożytkowaną przez Edwarda I w jego agresywnej polityce. Jednak nawet tak dobra armia, prowadzona przez złego dowódcę – jakim niewątpliwie był kolejny angielski monarcha Edward II – poniosła ciężkie klęski w starciu z armią szkocką. Fakt ten wyraźnie pokazuje jak ważną rolę odgrywał dowódca i atmosfera jaką wytwarzał w wojsku. O atmosferze panującej w wojsku Edwarda III, który rzucił wyzwanie Francji, możemy dowiedzieć się analizując kronikę Jeana le Bela.

Ramię w ramię pośród rycerzy

Średniowieczny władca postrzegany był przede wszystkim jako rycerz. Legendy, opowieści, a nawet dziejopisarstwo tego okresu roi się od zalet osobistej odwagi, męstwa i waleczności przypisywanych władcom. Wobec tego można przyjąć, że właśnie rycerskie umiejętności były tym, czego wojownicy wymagali od swojego dowódcy. Nic tak nie integruje jak walka w jednym szeregu, nic też tak nie dodaje ducha jak obecność króla w bitewnym zamęcie.

Jean Le Bel przedstawia Edwarda III jako dowódcę niestroniącego od walki w pierwszym szeregu, pośród swoich rycerzy. Już od pierwszych dni swoich rządów, Edward ciągnął na wojaże wraz ze swym wojskiem, czego ewidentnym przykładem była wyprawa przeciw Szkotom plądrującym Northumberland z roku 1327[1].  Sam opis wyprawy jest jednym z najciekawszych fragmentów kroniki, gdyż le Bel osobiście uczestniczył w tym wydarzeniu – jako członek świty Jana z Hainault, a co za tym idzie odwzorował całość wiernie i szczegółowo[2]. Małoletni Edward kroczył na czele armii znosząc wszystkie niewygody pogranicznego pustkowia, tak jak towarzyszący mu lordowie, rycerze i masy pieszych łuczników. Kiedy wreszcie błąkająca się armia angielska spotkała przyszykowane do walki oddziały Szkotów, młody władca osobiście podnosił morale żołnierzy, jadąc przed szeregami i zagrzewając ich do walki przemowami[3]. Ostatecznie do bitwy nie doszło dzięki przezorności samego Edwarda i jego doradców, jednak król ukazał się swoim rycerzom jako ich towarzysz broni.

Bitwa pod Sluys
Fot. Wikimedia Commons

Innym ciekawym przykładem bezpośredniego udziału Edwarda III w starciu była bitwa morska pod Sluys, w której angielska flota rozgromiła okręty Francuzów oraz ich sprzymierzeńców. Przykład ten jest o tyle ciekawy, że według Jeana le Bela, bezpośredni udział króla w starciu był JEDYNYM czynnikiem, który przesądził o zwycięstwie Anglików. Kronikarz nie porusza aspektów taktycznych w tymże starciu, ograniczając się jedynie do informacji o dwukrotnej liczebności floty francuskiej i posiadanego przez nią wielkiego okrętu Christopher. Bitwa opierała się na licznych abordażach,[4] podczas których…

…. król Edward wykazał się taką dzielnością i dokonał takich wyczynów męstwa, że dodał otuchy i serca wszystkim pozostałym, i dzięki męstwu jego oraz Earla Derby i sir Waltera Mauny, którzy walczyli wspaniale (tak jak i wielu innych, których imion nie pamiętam) oraz przede wszystkim dzięki łasce Boga, Francuzi, Normandczycy, Gaskończycy i Genueńczycy, zostali wybici, potopieni i pokonani: niewielu zdołało uciec[5].

Leave a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*